czwartek, 19 stycznia 2012

Powrót


Zgodnie ze złożoną sobie obietnicą zacząłem A6W. Liczę, że brzuszki, które wykonywałem od około miesiąca ułatwią mi cały cykl ćwiczeń. Styczeń będzie miesiącem wytężonej nauki przed zbliżającą się sesja. Zacznie się robienie, laborek i projektów na hurra. Do tego wszystkiego dojdzie nauka na egzaminy, ale oby nie było jej zbyt dużo, bo przeuczenie jest tak samo szkodliwe jak przejedzenie. Początek nowego roku na studiach był czasem luzu. Praktycznie pierwsze dwa dni nie było potrzeby wstawać, a ja głupi wybrałem się na politechnikę.
Czwartek minął mi pod znakiem zakupów, które minęły całkowicie spokojnie. Jedyne co mi utkwiło w pamięci to bardzo silny wiatr, który mimo tego, że mój samochód ma 985 kg masy własnej powodował lekki dyskomfort w prowadzeniu. Zwłaszcza na otwartych przestrzeniach dało się odczuć te podmuchy.
Piątek zaczął się dla mnie od pobudki o 5:45, 6:10 już wyjeżdżalem w kierunku Czeladzi. Po powrocie zrobiłem sobie małą drzemkę do 14.
Gdy już doszedłem do siebie wybrałem się zobaczyć ten radiomagnetofon. Niestety paragonu nie było, więc gwarancja też nie wchodziła w grę. Okazało się, że jest to Watson RR5875M. Od nowości nie odtwarzał taśm. Na pierwszy rzut oka myślałem, że może nie ma on pasków napędowych. Jednakże po otwarciu moim oczom ukazał się niedziałający silnik. Dla pewności sprawdziłem napięcie na przewodach zasilających silnik, które to wynosiło około 14,5 V. Po pewnych problemach związanych z pozbyciem się kleju z punktów lutowniczych, jak i wydobyciu całego silnika przystąpiłem do pomiarów. Silnik okazał się modelem EG530AD9B 9V. Po uprzednim sprawdzeniu go zewnętrznym zasilaczem na którym też nie dał życia zorientowałem się że nowy kosztuje zaledwie 5 zł. Tylko jaki jest sens kupować nowy skoro można naprawić stary. Po całkowitym rozebraniu silnika dał się zauważyć minimalny ubytek na ścieżce powodujący przerwę w zasilaniu. Problem znaleziony i wystarczyło tylko w umiejętny sposób połatać ścieżkę, sprawdzić czy wszystko działa i zamontować. Przy składaniu wszystkiego odwrotnie przylutowałem przewody zasilające silnik wskutek czego magnetofon odwrotnie nawijał taśmę, zamiast odtwarzać wciagał ją do środka. Najciekawsza jest jednak chińska myśl techniczna, która to silniki 9 V zasila napięciem 14,5. Naprawa nie była trudna lecz pracochłonna.
Tutaj fotka zrobiona podczas grzebania:

Ja zwykle nie lubię naprawiać obecnie produkowanego sprzętu z kilku powodów. Jednym z nich jest klejenie na gorąco wszystkiego co popadnie. Kolejnym stosowanie krótkich kabelków. Nierzadko zdarza się brak oznaczeń elementów przez producentów.Te przytoczone mankamenty skutecznie odstraszają od napraw takiego sprzętu.
Osobiście dla mnie obecnie produkowany sprzęt nie ma duszy, jak i szans zapisania się w kartach historii. Dlatego brak wartości sentymentalnej powoduje, że bardzo łatwo taki sprzęt wyrzucić skoro tanio można mieć taki sam lub podobny.
Dzisiejszy wpis mialem dodać już w sobotę późnym wieczorem, ale pierwszy raz od dawien dawna brakło internetu. Co ciekawe w niedzielę dostęp do sieci był, jednakże ja zrobiłem spontaniczny format, pierwszy w tym roku, a trzeci w ciągu miesiąca. Historia z formatem zaczęła się nieśmiało od próby użycia programu Vob Sub, który niestety u mnie na Xp nie dziala, później wyszedł kolejny zonk - brak możliwości użycia chkdsk na dysku c  i jego błędy komunikowane przez TuneUp, co najprawdopodobniej świadczy o uszkodzeniu dysku. Komputer "uwielbia" wieszać mi się po kilka razy na dzień. Jeszcze tylko dla pewności wykluczę błędy pamięci RAM i pokuszę się o kupno dysku. Co prawda istnieje jeszcze obawa o kondensatory elektroniczne na płycie głównej, Zwlaszcza te w sekcji zasilania, lecz wizualnie wyglądają jak nowe, a ja nigdy nie dałem im popalić bawiąc sie w overcloking.
Dodając ten wątek dzisiaj wspomnę o niecodziennej sytuacji jaka mi się przydarzyła na przejściu dla pieszych w Częstochowie. Jak zwykle twardo kroczę przez pasy na zielonym świetle, a tutaj pan na warunkowym skręcie w prawo widocznie zamyślił się. Przekraczając trzy pasmową jezdnię jestem przy samiutkim końcu, a widzę samochód z prawej strony wjeżdżający na pasy. Na szczęście kolega dodatkowo mnie uprzedził. Pan kierowca nie potrącił by mnie, ale stopy miałbym płaskie jak figurka z plasteliny. Pierwszy raz  przydarzyła mi się taka sytuacja w życiu.
Kolejne dni upłynęły mi pod znakiem ciągłej wali z komputerem. Początkowo sprawdziłem ram memtestem najpierw w dualu co powitało mnie komunikatem :

Później sprawdziłem pojedynczo kości przy czym pierwsza przeszła test bezbłędnie:

Druga niestety nie, ale przejechałem ją jeszcze raz i już błędów nie było. Pewnie dyskietka jest po przejściach, skoro na jednym komputerze dała się sformatować a na drugim nie ;D Ktoś powie zrób to z pendrive’a, a próbowałem, ale bez powodzenia. Póki co nie potrafię utworzyć poprawnego pliku bootującego na nim, albo płyta główna jest za stara i nie chce ruszyć z memtestem z pendrive’a. Sam póki co tego nie wiem. Jutro zaopatrzę się z nowe dyskietki i podziałam na nich. W międzyczasie pokuszę się o zakup karty diagnostycznej, która miejmy nadzieję rozjaśni mi trochę sytuację ;D W ciemno stawiam na dysk, a to z powodu niedawnego komunikatu, który zmusił mnie do ponownej instalacji systemu operacyjnego:

Za około dwa tygodnie czas rozrywki czyli sesja. Na karcie widnieją aż 3 egzaminy. Do tego wszystkiego trzeba zrobić 3 projekty, trochę laborek, ale nie ma to jak czuć ten nóż na gardle.  

1 komentarz:

  1. Ha wydało się co tak kleciłeś w skupieniu na wydziale :D Twój brak wkładu w "przerwowe" rozmowy zostaje ci odpuszczony ;)

    OdpowiedzUsuń