wtorek, 23 października 2012

BBC w Polsce, czyli oglądanie i nagrywanie

Jako zapalony fan ELO natknąłem się na okazję obejrzenia programu w BBC 4. Szperając trochę w internecie uzmysłowiłem sobie, że u nas w Polsce tak łatwo tego nie będzie dało się obejrzeć. Jednakże znalazłem sposób i na obejrzenie i na nagranie programów z tejże stacji.
Opiszę, tutaj wszystko na przykładzie Firefoxa i FoxyProxy Standard. Analogicznie można to samo zrobić na Proxy Switchy na Google Chrome.
Pierwsze co to instalujemy dodatek FoxyProxy Standart do Firefoxa. I w nim w polu Wybierz tryb ustawiamy Proxy według wzorców i priorytetów.


Kolejne co to klikamy Dodaj nowe proxy i na karcie Ogólne wpisujemy nazwę proxy.


Następnie przechodzimy na kartę Szczegóły proxy i w pola Serwer lub adres IP oraz Port wpisujemy dowolnie wybrane brytyjskie proxy oraz port np.195.8.126.22:8888



W poszukiwaniach proxy możemy skorzystać np. z stron poniżej:
http://www.xroxy.com/proxy-country-GB.htm
http://www.aliveproxy.com/gb-proxy-list
http://www.freeproxylists.net

Kolejnym krokiem jest przejście do karty Adresy URL wzorców i wybranie Dodaj nowy wzorzec. Tutaj wypełniamy tylko pola Nazwa wzorca  i w pole Wzorzec URL wpisujemy http://www.bbc.co.uk/* , gdyż dzięki temu już ze strony głównej BBC  mamy możliwość przejścia wprost do iPlayera.



Gdy już mamy wszystko skonfigurowane możemy sprawdzić czy mamy możliwość oglądania  materiałów z BBC. Może się też zdarzyć, że co jakiś czas będziemy musieli zmienić proxy przez nas używane, gdyż przestanie ono działać. W takim wypadku edytujemy wcześniej utworzony profil i na karcie Szczegóły  proxy zmieniamy tylko dane w polach Serwer lub adres IP oraz Port wszystko inne pozostawiając bez zmian.



Instalacja Get_iPlayer



Teraz przyszedł czas na najlepsze, czyli na pobranie interesującego nas materiału video.
Aby pobrać go posłużymy się programem Get_iPlayer, który możemy pobrać pod linkiem:
Get_iPlayer
Instalacja przebiega standardowo.




U mnie domyślna ścieżka instalacji C:\Program Files (x86)\get_iplayer jest wynikiem korzystania z 64-bitowej wersji systemu Windows




Po przejściu całego procesu instalacji uruchamiamy notatnik z prawami administratora i przechodzimy do miejsca w którym jest Get_iPlayer zainstalowany, a domyślnie jest to ścieżka:
C:\Program Files (x86)\get_iplayer i edytujemy plik get_iplayer.cmd


Domyślnie ten plik nie zawiera zdefiniowanego adresu proxy tak więc niemożliwe jest pobranie czegokolwiek.
Do kodu zawartego w tym pliku:

@echo off
perl.exe get_iplayer.pl %*

dodajemy linijkę:

 --force --subtitles -p http://195.8.126.22:8888

Powyższa komenda uwzględnia znalezione przez nas proxy jak i pobierze razem z filmem napisy
Całość prezentuje się następująco:

@echo off
perl.exe get_iplayer.pl --force --subtitles -p http://195.8.126.22:8888 %*



Po tych zabiegach mamy program gotowy do pracy. Jedną z rzeczy wymagających skorygowania jest ścieżka docelowa w której zapisywane są pliki pobrane z internetu przez program .
Domyślna ścieżka wygląda następująco:

C:\Users\Nazwa_użytkownika\AppData\Local\VirtualStore\Program Files (x86)\get_iplayer\Downloads 

Aby temu zaradzić uruchamiamy Get_iPlayer i w konsoli wpisujemy polecenie:

get_iplayer --prefs-add --output "c:\temp"

Dzięki czemu Get_iPlayer będzie zapisywał wszystkie pobrane pliki w folderze temp na dysku c


Pobieranie materiałów



Pierwszą rzeczą o której należy wspomnieć to fakt, że materiały na stronie BBC dostępne są tylko przez 7 dni od daty ich emisji.

Uruchamiamy program Get_iPlayer i naszym oczom ukazuje się obrazek:


Najlepiej dodatkowo otworzyć sobie stronę BBC i zobaczyć w programie co interesującego możemy pobrać. W formie przykładu pobierzemy program Timeshift i w tym celu w oknie programu piszemy komendę:

get_iplayer Timeshift


Program wyszuka dla nas materiały zawierające w nazwie Timeshift. Nas będzie interesował materiał oznaczony numerkiem 892. W celu jego pobrania wpisujemy w konsolę:

get_iplayer --get 892

Jeśli wszystko wykonaliśmy poprawnie to naszym oczom powinien ukazać się taki obrazek:


Po ściągnięciu całego materiału powinniśmy zobaczyć obrazek ze znakiem zachęty:


Cały proces dobiegł końca, tak więc pobrany materiał wraz z napisami w formacie .srt znajdziemy c:\temp




poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wspomnienia...

Teraz nastał czas pisania pracy tak więc nie ma czasu na ewentualne wpisy na blogu. Pisać jest o czym nawet bardziej niż zwykle, ale musiałbym zrezygnować ze spania. Wracając wspomnieniami natrafiłem na swój filmik, który kiedyś udostępniłem na popularnym serwisie.Wtedy chciało mi się bawić i zgrałem dźwięk bezpośrednio z magnetofonu i podłożyłem pod film nagrany wcześniej. Ciągle szukam tytułu tej polskiej piosenki. Magnetofon na nim jest świeżo po ponad miesięcznej naprawie, wymianie przełącznika rodzaju pracy i pasków. Wymiana tego sześcio - pozycyjnego przełącznika nie była przyjemna, ani łatwa, ale wybór miałem prosty, albo to zrobię, albo magnetofon poleci na bruk, bo ciągłe trzeszczenie starego przełącznika wskutek pokrzywionych zabrudzonych i pokrzywionych styków było nie do zniesienia. Magnetofon odzyskał dawny blask i liczę, że będzie dale mi towarzyszył.


Oto kolejnych kilka filmików, ale zgranych już bez podmienionego dźwięku.
Bee Gees "Woman In You" z filmu Staying Alive:


Bee Gees "Breakout" z filmu Staying Alive:


Bee Gees "Life Goes On" z filmu Staying Alive:



niedziela, 20 maja 2012

NE023

Pewnego dnia pomyślałem, że fajnie by było coś złożyć. Akurat w obecnej sytuacji bardzo przydatnym dla mnie narzędziem będzie zasilacz. Tak więc zrodził się pomysł budowy zasilacza regulowanego. Pod uwagę brałem różne zestawy z serii gotowych do złożenia. Początkowo moim faworytem był zestaw J-31. Jednak po przejrzeniu całej oferty zestawów z różnych firm wybrałem zestaw NE023.
Zestaw ten charakteryzuje się tym, że zawiera w sobie dwa niezależne zasilacze:
A) regulowany zasilacz 24V o wydajności prądowej 3A
B) zasilacz o stałych napięciach 12V i 5V o wydajności prądowej 1A.
Gdybym nie był leniem wytrawiłbym płytkę, a tak kupiłem cały zestaw w formie klocków do samodzielnego złożenia. Do zasilacza wybrałem transformator toroidalny o symbolu TST100/004


Transformator ten posiada podwójne uzwojenie wtórne 2x12V. W moim przypadku połączyłem szeregowo dwa uzwojenia wtórne celem uzyskania 24V na wyjściu do zasilenia regulowanej części zasilacza.
Do zasilania części nieregulowanej zastosowałem 12V transformator, który nabyłem z jakiejś starej lampki. Początkowo nie mogłem zidentyfikować, które uzwojenie jest wtórne,a które pierwotne. Dlatego też pozwoliłem sobie troszeczkę go rozebrać.Jak łatwo zauważyć uzwojenie wtórne jest nawinięte grubszym drutem niż pierwotne.
Pierwotne:


Wtórne:


Oczywiście istnieje jeszcze inna zależność między uzwojeniem wtórnym, a pierwotnym. Uzwojenie pierwotne ma większą rezystancję od uzwojenia wtórnego. Praktycznie bez rozbierania możemy zidentyfikować jak podłączyć transformator. Wszystko co wcześniej napisałem tyczy się transformatorów obniżających napięcie. Dodatkowo ja miałem prosto bo uzwojeń wtórnych nie miałem dzielonych.
Do całości zastosowałem radiator którego typu nie pamiętam. Zresztą czy to ważne? W sklepie i tak po typie radiatora nie dostaniemy.
Tranzystor T1 (TIP127) oraz układ scalony US1(LM317) wymagały zastosowania przekładki mikowej. Ja zastosowałem podkładki mikowe do każdego z układów w obudowach TO-220 z metalowymi wyprowadzeniami. Później sprawdzając poprawność montażu załatwiłem się nie zbierając papierem ściernym zadziorów pozostałych po wierceniu. Tak więc całą operację przykręcania radiatora przeszedłem dwa razy. Zasilacz mimo tego, że jest całkowicie sprawny jest cały czas nieukończony. W najbliższym czasie projekt zasilacza doczeka się obudowy, a obecnie prezentuje się następująco:






piątek, 18 maja 2012

Stworzony do...

Z zakupem domeny nosiłem się długi czas. Brakowało mi tylko pomysłu na nazwę. Dwa dni temu w wannie wpadłem na dość dobrą nazwę stworzony-do-miłości. Jednakże nie pasowały mi polskie znaki w nazwie, a bez nich to też mi się nie podobało. Dzisiaj z samego rana jak tylko wróciłem do domu przełożyłem tą nazwę na angielski i tak jest www.created-to-love.pl .Nazwa wzięła się z prostej przyczyny. Prawie zawsze gdy coś robię to mam tendencję do nieuwagi i tudzież zrobienia sobie ziazia. Dlatego doszedłem do prostych wniosków, że ja to do miłości nie do pracy jestem stworzony. Mama mówi, że to dopiero kobieta oceni do czego się nadaję, ale co tam ona może wiedzieć.

środa, 9 maja 2012

Pierwsze kroki w Ubuntu

Przez weekend postanowiłem postawić sobie Ubuntu. To moja pierwsza styczność z linuksem. Początkowo chciałem go zainstalować z płyty, ale niestety niedomaga w niej laser i liczne błędy odwiodły mnie od tego pomysłu. Nie miałem dostępu do pendriva, więc początkowo chciałem wykorzystać odtwarzacz mp3, ale nie obsługuje on funkcji bootowania. Później wpadłem na pomysł wykorzystania karty pamięci, ale i ten pomysł spełzł na niczym. Docelowo pożyczyłem napęd z innego komputera i instalacja linuksa ruszyła z kopyta. W swoim komputerze mam 80GB dysk. Początkowo miałem na 40GB partycji zainstalowany windows xp. Druga partycja o tym samym rozmiarze była swego rodzaju magazynem. Przed instalacją Ubuntu podzieliłem partycje d na pół. Na jej końcu utworzyłem partycję swap 2GB i około 18GB partycję przeznaczoną na Linuksa. Cały proces instalacji Linuksa trwał dość długo, ale przebiegł bezproblemowo. Schody zaczęły się dopiero później. Dziwnym trafem nie zainstalował mi się GRUB w MBR. Próbowałem tego dokonać za pomocą dystrybucji live ubuntu, którą zainstalowałem. Nie dałem rady pokonać tej trudności mimo wklepania mnóstwa instrukcji. W końcu GRUB osiadł w MBR,jednak z błędem. Zamiast ekranu ładowania windowsa zobaczyłem napis grub> i tyle. Doraźnie użyłem Super Grub2 Disk przy pomocy którego mogłem uruchamiać i Windowsa xp i Ubuntu. Program ów nie potrafi nadpisać GRUBa, tak więc nadaje się tylko jako ratunek w razie awarii. Kolejnym pomocnym mi programem był Rescatux. Zaletą tego programu jest graficzny interfejs, który potrafi bez znajomości żadnych instrukcji linuksowych, naprawić m.in. Sektor rozruchowy MBR oraz uaktualnić GRUBa czego u mnie nie dało się zrobić. Wracając do Super Grub2 Disk wykorzystałem go do uruchomienia mojego Ubuntu z dysku twardego i na nim w terminalu wklepałem ciąg następujących instrukcji:

Pierwszą celem sprawdzenia na której partycji zainstalowaliśmy Linuksa

sudo fdisk -l

W zależności od tego co terminal nam wyświetli:


Teraz przyszedł czas na zamontowanie naszej partycji. W moim przypadku była to partycja sda6:

sudo mount /dev/sda6/mnt

W przypadku innego numeru partycji zamiast sda6 wpisujemy to co wyświetli nam terminal.
Dalej wspisujemy:

sudo mount --bind /dev /mnt/dev
sudo mount --bind /proc /mnt/proc


oraz komendę:

sudo chroot /mnt

która to przenosi nas z systemu Live do tego na dysku.
Kolejna instrukcja to juz instalacja GRUBa:

grub-install /dev/sda

Po poprawnym przejściu całego procesu instalacji naszym oczom powinien sie ukazać taki komunikat:

Installation finished. No error reported.

Na sam koniec wpisujemy:

exit
sudo umount /mnt/dev
sudo umount /mnt/proc
sudo umount /mnt 
sudo reboot


Po uruchomieniu widzimy takie menu wybory systemu:


W kolejnych wpisach przybliżę możliwości tego programu rozruchowego. Pokaże jak zmienić tło, kolor liter, ich wielkość. Zmienimy również aby zamiast Linuksa domyślnie uruchamiał się nam Windows i na odwrót. Ustawimy również by menu wyboru systemu wyświetlało się nam dłużej niż 10s. Jednym słowem postaram się wyczerpać temat możliwości GRUBa w wersji 1.99 RC1 do końca.
Na deser tak prezentuje się nasz Ubuntu w wersji 11.04 Niebiańska Nimfa:


sobota, 28 kwietnia 2012

Nieoczekiwane zakupy

Od kilku dobrych dni nie odzywałem się, bo z jednej strony nie było o czym pisać, a z drugiej czasu nie miałem. Dzisiaj byłem pierwszy raz od długiego czasu na rynku w Będzinie. Wybrałem się Jak to zwykle mam w zwyczaju nad Przemszę, gdzie można zobaczyć jak i kupić wiele ciekawych rzeczy. Zawsze tam będąc poszukuję taśm magnetofonowych. Najfajniejsze jest to, że kupując taką taśmę nie wiem czy jest i co jest na niej nagrane. Takie jajko niespodzianka. Tym razem udało mi się upolować nagranego Stilona i co ciekawe pierwszy raz czystą taśmę Orwo w dodatku pierwszą tej firmy w mojej kolekcji. Za każdą dałem 5zł, a tak się prezentują:


Prócz taśm zaszalałem kupując za kolejnego piątaka kartę dźwiękową Creative CT4810:



Wiem nie wygląda ona za super, ale trafiłem tak szczęśliwie, że jest ona w 100% sprawna. Nie obeszło się jednak bez cyrków. Poszukując pod nią sterowników dowiedziałem się, że jest to karta bardzo konfliktowa, o czym przekonałem się na własnej skórze zamieniając w akcie rozpaczy gniazda PCI. W pierwszym wolnym mimo poprawności instalacji sterowników, były zwiechy i niesamowity pisk, w drugim wolnym już coraz to rzadsze przywieszenia. Pomyślałem do trzech razy sztuka i zaaplikowałem ją w ostatnie wolne gniazdo PCI za karta sieciową. O dziwo problemy minęły jak ręką odjął. Po pierwszych testach słuchowych odnoszę wrażenie, że dźwięk jest o niebo lepszy od zintegrowanej AC’97. Niskie jak i wysokie tony są o wiele bardziej wyrazistsze. Ogólnie jestem zadowolony z ceny i z karty. Oby tylko nie miała takich szumów na wejściu liniowym jak zintegrowana. 
Po powrocie zabrałem się za poprawianie tłumika, który ocierając się o uchwyty mocujące w samochodzie wprawiał je przy większych obrotach w rezonans. Dało się wtedy usłyszeć bardzo denerwujące dźwięki podczas jazdy. Zobaczymy czy udało mi się zrobić to do porządku, czy będzie poprawka z rozrywki.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Muzyczne poszukiwania

Dzisiaj od samego rana zajmowałem się muzyką. Udało mi się znaleźć dwa utwory, których tytułów niestety nie znałem. Bariera językowa robi swoje. Kiedyś chciało mi się bawić i nakręciłem filmik, a następnie zgrałem muzykę z magnetofonu i podmieniłem ją w nim. Skoro wspominam o muzyce to wypada by ten filmik ujrzał światło dzienne:


Powyższy utwór był zgrywany praktycznie zaraz po wymianie przełącznika rodzaju pracy. Poprawa w jakości jest kolosalna w porównaniu z tym starym. Prócz tego nie słychać już cicho grającego prawego kanału jak kiedyś. Ponad 20 lat temu nagrano tą piosenkę, a nie słychać tego upływu lat. Od zawsze uważałem, że kaseta magnetofonowa w chwili wypuszczenia na rynek już była porażką. Sam nagrywałem trochę na kasetach Sony, TDK i w obecnej chwili nagrania nadają się do remasteringu. Drżenie, kołysanie dźwięku to domena kaset. Natomiast taśma szpulowa brzmi wspaniale mimo, że jest ponad dwa razy starsza od kaset które nagrywałem. Szkoda, że teraz nie ma dostępu do nowych taśm. Próbowałem nagrywać na tych co mam, ale to już nie to. W zeszłym roku przegapiłem możliwość kupna czyściutkich taśm Stilon An-35 w liczbie 5 sztuk, każda po 5zł. Do tej pory żałuję takiej okazji. Sam w swoich zbiorach mam identyczną nieużywaną w pudełku. Postanowiłem jednak, że jej nie tknę i zostanie tak na zawsze w tej folii. Kiedyś pokażę ją swoim dzieciom.Można nawet powiedzieć, że to taki kawałek historii. Jutro wrzucę jej fotki, bo nie wypada kryć takiego białego kruka.
Kolejny nie związany akurat z moimi dzisiejszymi poszukiwaniami: 


Kiedyś widziałem go na youtubie, ale użytkownik, który go wrzucił usunął go sam nie wiem czemu. Na całe szczęście miałem kopię na dysku i po lekkim pogłośnieniu muzyki ja go zuploadowałem. Mam nadzieję, że kiedyś wybiorę się na taki koncert. Od zawsze ciekawiło mnie jak brzmi towarzystwo orkiestry symfonicznej  z The Orchestrą. Czy aby na pewno instrumenty skrzypcowe nie giną w takich występach na żywo. Jedno jest pewne z widowni kapitalnie wygląda tak umieszczona z tyłu orkiestra. Coś pięknego dla oczu, a miejmy nadzieję dla uszu też.     

czwartek, 5 kwietnia 2012

Echostar DSB 717 - zwycięskie starcie

Kilka dni temu przyszedł zamówiony w serwisie aukcyjnym tuner Echostar DSB 717 z tym, że pechowo trafiłem na wersję z literką "A" w nazwie.Wersja ta delikatnie różni się w porównaniu do swojego przednika. Poniższe zdjęcia wszystko wyjaśniają: 


Z lewej widać wersję Echostara DSB 717A, a z prawej bez tej literki w nazwie.
Zrobiłem jeszcze kilka fotek.
Wersja "A":


Wersja podstawowa:


Moduł dostępu wersji podstawowej:


 Zasadnicza jednak różnica prócz drobnych prawie niezauważalnych zmian w połączeniach i wyglądzie płytki pcb dekodera jest fakt, że wersja "A" ma zabudowany układ odpowiedzialny za parowanie dekodera z kartą nie w module dostępowym, a bezpośrednio na płytce dekodera,jak widać na załączonych zdjęciach. Utrudnia to przy uszkodzeniu dekodera zamianę ewentualnych modułów jak ja chciałem tego dokonać. Zostaje nam albo mozolna wymiana uszkodzonych układów lub przelutowanie układu scalonego z modułu dostępowego do dekodera lub z niego na moduł. Wszystko zależy od wersji która aktualnie posiadamy, a jakiego "dawcę" udało nam się zdobyć. W moim przypadku przy posługiwaniu się "dawcą" z literką "A", a biorca był bez niej miałem do wyboru, albo: wymianę układu scalonego TOP245PN, wraz z transformatorem, plus do tego przelutowanie rezystora SMD 220 Ω, który w dekoderze przeze mnie naprawianym uległ doszczętnemu spaleniu w taki sposób, że nie byłem w stanie odczytać jego wartości. Udało mi się ją dopiero zweryfikować dzięki "dawcy" w którym znalazłem tak samo nazwany element RP102. Druga opcja naprawy dekodera to zamiana układów scalonych odpowiedzialnych za parowanie dekodera z kartą. Ja póki co nie mam stacji lutowniczej i wybrałem opcję pierwszą, która według mnie była łatwiejsza do wykonania zwykłą lutownicą transformatorową. Lutowanie elementów wykonanych w technologii SMD wcale nie było łatwe, poza tym pierwszy raz to robiłem w dodatku transformatorówką. Nie chwaląc się powiem, że wyszło mi to nawet nieźle:


Najważniejsze, że rezystor spełnia swoją rolę. Po złożeniu wszystkiego do kupy odpaliłem dekoder. Taką chwilę warto było nagrać:


Wszystko wyglądało optymistycznie i przyszedł czas na nocne testy na telewizorze, które tez się udały:


Z tej całej historii został mi drugi dekoder całkowicie sprawny, trzeba w nim tylko wlutować rezystor SMD układ scalony TOP245PN oraz transformator. Najważniejsze jest jednak to, że po pewnych problemach przywróciłem zalany wodą dekoder do całkowitej sprawności. Miejmy nadzieję, że jeszcze trochę czasu posłuży. 

wtorek, 3 kwietnia 2012

Echostar DSB 717 - reanimacja

Dobrych kilka dni temu dostałem propozycje naprawy dekodera jak w tytule. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że dekoder nie zepsuł się sam z siebie. Niestety moja ciotka położyła sobie na nim zbiorniczek z  wodą do żelazka. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach woda wylała się na dekoder podczas gdy biedaczek był w stanie czuwania. Pogrom w środku był niesamowity co obrazują poniższe zdjęcia z serii znajdź różnicę na obrazkach:


















Przejrzałem zasoby internetu w celu znalezienia schematu, ale bezskutecznie, ponieważ nie ma go dostępnego. Obejrzałam dokładnie dekoder i prócz tego układu TOP245PN, zauważyłem na spodniej stronie płytki rezystor SMD, który podobnie jak układ padł ofiarą tej powodzi. Co najciekawsze nie jestem w stanie go zmierzyć, bo się spalił, nic na nim nie ma napisanego, nie mam schematu. Typowa beznadziejna sytuacja, ale i z niej znalazłem wyjście. Kupiłem póki co na serwisie aukcyjnym drugi taki sam sprawny dekoder. Później dopiero doczytałem, że Cyfrowy Polsat paruje karty i dekodery. Mam jednak cichą nadzieję, że uda mi się przenieść sam moduł karty z jednego odbiornika do drugiego i wszystko będzie działać. Jeśli to mi się nie uda będę mozolnie mierzył jeden jak i drugi dekoder i wymieniał uszkodzone elementy. Docelowo zamierzam doprowadzić do uruchomienia obydwu dekoderów, jeden będę miał u siebie na pamiątkę tej całej sytuacji, a w razie jej powtórki w sprawny sposób zreanimuję uszkodzoną jednostkę.Cały czas zdaję sobie sprawę z faktu, że Echostar  DSB 717 jest bardzo słabą konstrukcją, jednakże ciotka opłaciła abonament do końca roku i  stąd moja próba ratowania tego dekodera. Kupno całkowicie innego wiąże się z o wiele większymi kosztami niż ta dłubanina w której wystarczy odrobina szczęścia i problem będę miał z głowy.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Silnik wycieraczek i mikser

W zeszłym tygodniu dokładnie w środę korzystając z nadmiaru wolnego czasu, który jak to zwykle marnuję postanowiłem zreanimować silnik wycieraczki przedniej z mojej astry.
Filmik co prawda nie mojego autorstwa pokazuje istotę problemu:
Teraz przejdźmy do działania.
Autor jednego z poradników radził odkręcenie wycieraczek,podszybia, a następnie wykręceniu całego mechanizmu z silniczkiem. Pojawia się proste pytanie po co?
 Ja ten sam problem ogarnąłem szybciej. Pierwsze co to pozbyłem się tej plastikowej rynienki:


Kolejno odłączyłem wycieraczki od silniczka wykręcając nakrętkę łączącą wał silnika z mechanizmem wycieraczek. Następnie wykręciłem cały silnik z samochodu wykręcając trzy śruby zaznaczone na poniższym zdjęciu :

Ostatnim etapem dobierania się do silniczka były odkręcenie kluczem torx dwóch śrubek trzymających jego obudowę.
Naszym oczom ukazał się komutator, który to trzeba wyczyścić z zalegającego na nim czarnego osadu, które zostawiły na nim szczotki. Najlepiej wyczyścić to specjalnym preparatem do czyszczenia styków dostępnym w każdym sklepie elektronicznym.
Po wyczyszczeniu komutatora składamy wszystko do kupy, pamiętając, aby przed podłączeniem wycieraczek do silnika uruchomić go samego celem wyznaczenia sobie swojego położenia startowego. W tym celu podłączamy wtyczkę, uruchamiamy na chwilę zapłon, włączamy i wyłączamy wycieraczki. Teraz podpinamy cięgno wycieraczek i możemy cieszyć się z poprawnie działających wycieraczek.
Poniższy filmik obrazuje prawidłową pracę wycieraczek:


Przy okazji czyszczenia tego silniczka pokusiłem się o wykonanie tej samej operacji ale na mikserze, który podobnie jak wycieraczki miał tendencję do zatrzymywania się.

Ta sama metoda i w tym przypadku zdała egzamin, a komutator doczyściłem tyle ile mogłem:



poniedziałek, 26 marca 2012

Czas wycieczek

Ostatnimi czasu miałem okazję aż 3 razy wybrać się do Gliwic. Każdorazowo  inną trasą wracałem, a inna jechałem na miejsce. Dzisiaj miałem oddać samochód do mechanika, ale tak się złożyło, że go nie odwiozłem. Jednym z mankamentów mojego samochodu ostatnio stały się bardzo wolno chodzące wycieraczki i w czwartek czeka mnie rozbieranie silniczka. Może jeszcze da się go uratować.
Wracając do tematu pracy którą mam nadzieję uda mi się wykonać, postanowiłem wykonać zasilacz laboratoryjny do potrzeb domowych. Oczywiście nie będę go próbował robić zupełnie samemu, lecz kupię gotowy kit, najprawdopodobniej J-31.
Kolejne pomysły, które mi się rodzą w głowie to grzebanie dalej przy motorowerze. Akurat pogoda jest, więc na początek zakupię podkładkę dystansową trybu zdawczego, której to najprawdopodobniej nie założyłem ani razu rozbierając kilka razy silnik. Spowodowało to powolne uszkadzanie duraluminiowego korpusu silnika przez obracające się sprzęgło.Poprzednio korzystałem z książki "Motorowery Romet-obsługa i naprawa", ale nie jest ona zbyt dokładna, bo wiele interesujących mnie problemów opisuje zbyt pobieżnie. Udało mi się dorwać książkę "Jeżdżę motorowerem" J. Podlaskiego, która to jest cennym źródłem informacji. Znalazłem w niej nazwy podzespołów motoroweru, które nie wiedziałem jak nazwać by znaleźć je w sklepie. I tak też była w niej wyszczególniona ta podkładka, której mojemu sprzęgłu brakowało.
Jutro czeka mnie kolejny ciekawy wykład z termowizji, ale mam go dopiero o 13, więc można powiedzieć, że dzień się dla mnie dopiero rozpoczyna. Na pewno przed drugą się dzisiaj nie położę.                   

Zasilanie diody LED

Weekend spędziłem przy  rozwikływaniu zagadki, którą mam nadzieję uda mi się ukończyć w czerwcu.Na pierwszy ogień poszła regulacja jasności diody LED zasilanej z 15 V.  Miałem do dyspozycji kalkulator wyliczający wartość rezystancji diody np. ten: http://www.hebeiltd.com.cn/?p=zz.led.resistor.calculator#single.
Jak widzimy trzeba mu podać: Supply Voltage czyli napięcie zasilania, Voltage Drop Across LED czyli spadek napięcia na diodzie LED oraz Desired LED Current czyli pobór prądu przez diodę LED.
W moim przypadku napięcie zasilania wynosi 15 V. Spadek napięcia na diodzie można odczytać ze specyfikacji danej diody. Jednakże ja poszedłem trochę na skróty. Spadek napięcia na diodach LED zależy od materiału z jakiego są one wykonane, czyli od koloru świecenia.Tak więc mamy spadek napięcia dla diod:
czerwonych 1.6 do 2.0 V, pomarańczowych i żółtych ok. 2.0 V, zielonych od 1.9 do 4.0 V,  niebieskichfioletowych od 2.5 do 4.0 V, białych od 3.3 do 4.0 V. Prąd dla pojedynczej diody przyjmuje się za 20 mA (0.02A). Dokonałem obliczeń dla dwóch kolorów diod: zielonej i niebieskiej przyjmując:
Dla zielonej:
Napięcie zasilania: 15 V
Maksymalny prąd jaki może płynąć przez diodę: 20mA
Spadek napięcia: 2 V
Spadek napięcia na diodzie 15-2 =13 V
Tak więc z prawa Ohma wynika:
R=U/I
R=13/0.02
R=650Ω
Najbliższy rezystor (tolerancja 10%) = 680 Ω (E12)
Obliczenia z kalkulatora:




Analogicznie dla diody niebieskiej:
Napięcie zasilania: 15 V
Maksymalny prąd jaki może płynąć przez diodę: 20mA
Spadek napięcia: 3.5 V
Spadek napięcia na diodzie 15-3.5 =11.5 V
Tak więc z prawa Ohma wynika:
R=U/I
R=11.5/0.02
R=575Ω
Najbliższy rezystor (tolerancja 10%) = 680 Ω (E12)
Obliczenia z kalkulatora:


   

sobota, 24 marca 2012

The Longest Journey


Zeszły tydzień upłynął mi znowu pod znakiem robienia kilometrów samochodem.  Zaliczyłem dwie dość długie wycieczki do Gliwic, jedną w czwartek, a drugą wczoraj.  Co najciekawsze, za każdym razem poruszałem się na tym samym programie nawigacyjnym, wybierając ten sam typ trasy. Początkowo część drogi pokonałem sam, ale wracając skorzystałem z nawigacji, która zaprowadziła mnie przez Zabrze, Bytom, Piekary Śląskie, Bobrowniki, Wojkowice, Grodziec  wprost pod drzwi domu. Uważam, że najprościej, a co ważne najdogodniej byłoby skorzystać z A4, ale program zdecydował zupełnie inaczej wybierając ciekawą podróż skrajem placu budowy DTŚ. Kolejna wycieczka czeka mnie najprawdopodobniej w poniedziałek. Przed wczorajszą podróżą zaliczyłem zmianę opon na letnie.  Prócz tego, profilaktycznie pozbyłem się trzech pozostałych zaworków od kół. Jeden padł mi tej zimy w najbardziej nieoczekiwanym momencie, powodując dość dużo problemów.  Zmiana opon zmianą, ale odnotowałem jeszcze jedną dolegliwość mojego samochodu. Od pewnego czasu da się zauważyć dość dziwne przechodzenie po zatrzymaniu na wolne obroty. Poza tym przy przegazowywaniu czuć jak silnik się dusi. W ciągu następnego tygodnia będę musiał udać się do mechanika i wybadać tą usterkę.
Jak łatwo zauważyć moja strona pozbyła się paska nawigacyjnego z góry, jak i zyskała całkowicie nowy wygląd. Poprzedni był dość nieczytelny, a co najgorsze połączenie koloru czarnego i białych liter dodatkowo męczyło wzrok. Obecny wygląd nie jest docelowym, bo pracuję nad całkowicie innym, lecz zanim go udostępnię upłynie trochę czasu nim dopieszczę go tak by mógł spokojnie ujrzeć światło dzienne.To by było na tyle dzisiaj, bo padam z nóg po dzisiejszej podróży.   

wtorek, 20 marca 2012

Czas zmian nadchodzi

O kilku dni prócz krótkiego spania jak i ciągłego jeżdżenia rano w niedzielę w kierunku Katowic nic innego nie robię. W zeszłym tygodniu w czwartek byłem na planowanej wymianie elastycznego łącznika wydechu znajdującego się między silnikiem a pierwszym tłumikiem.  Początkowo myślałem, że to któryś z tłumików kończy swój żywot, ale diagnoza była inna. Samochód oddałem po południu, dzwoniłem raz miał być gotowy za dwie godziny, to więc pojechałem a panowie mechanicy dopiero zaczynali się za niego brać. Posiedziałem i prócz tego dotkliwie hałasującego elementu, podciągałem drugi raz pasek od alternatora. W piątek oddawałem dwa referaty, ale to było zbyt oczywiste, że oba bez problemu przejdą by nad tym się roztkliwiać. Za tydzień, a raczej do następnego piątku mam czas na zrobienia autoprezentacji  czyli ładnej fikcji przedstawiającej moją osobę jako chodzący ideał. W ten sam piątek miałem okazję doświadczyć maratonu z bieganiem i wypisywaniem pism przy wyborze tematu pracy. W ciągu tego tygodnia wypadałoby opracować część praktyczną chociaż teoretycznie wraz z przeprowadzeniem symulacji. Cały czas liczę, że z praktyką wyrobię się w ciągu miesiąca, ale to dopiero się okaże jak się za nią wezmę. W sobotę miałem przyjemność myć cały samochód, a że nie jestem do końca normalny to jak myję to musi wszystko być niemal perfekcyjnie. Pogoda akurat mi dopisała i czekam tylko kiedy na lakierze pojawią się kocie łapki. Szukam cały czas idealnego sposobu na wyeliminowanie tego kociego amanta co przychodzi na podryw do naszych kotek. Pewnie biedactwu w łapki zimno, zwłaszcza po deszczu i nie ma jak się przejść po samochodzie. Ten futrzak upodobał sobie lewa stronę może ma zadatki na kierowcę.  Czekam tylko kiedy wyjdę i zauważę cały lakier upaćkany łapkami. W niedzielę natomiast przetestowałem na własnym organizmie biedronkowy specyfik energetyczny zwany be power. W ten dzień spałem 4:30 minut. Po wypiciu tego energy drinku i zjedzeniu śniadania usnąłem jak dziecko i dopiero wstałem o 15. W poniedziałek czyli wczoraj nie wydarzyło się nic ciekawego o czym mógłbym tutaj napisać. Mieliśmy pecha, bo wszystkie zajęcia (jak nigdy) się odbyły. Po piątkowym podejściu z próbą podbicia legitymacji dopiero ta wczorajsza uległa powodzeniu.
Wczorajsza rozmowa w pociągu dała mi trochę do myślenia na temat strony wizualnej prowadzonych tutaj wpisów. Mam już pomysł na motyw, tylko muszę go troszeczkę dopieścić i  gotowe. Jestem już zdecydowany, na wykupienie jakiejś domeny, by adres można było łatwiej zapamiętać.

niedziela, 11 marca 2012

Houston mamy problem...

Dzisiejszy dzień się zaczął od pobudki i pytania mamy: „zdenerwować Cię?” Pytam co się stało zaskoczony? Pierwsza myśl, która mi świtała w głowie to pewnie coś biega o komputer. Okazało się jednak, że to pralka powitała mamę radosnym komunikatem 5D. Szukam po instrukcji, ale mama z siostrą zdążyły sprawdzić, że kod błędu 5D, akurat tam nie widnieje. Zapytanie wyszukiwarki rozwiązało problem z miejsca. Okazało się, że: „Kod Sd (albo: Sud, SudE, 5d, 5Ud, 5UdE) pojawiający się podczas prania wskazuje na wykrycie nadmiernej ilości piany. Zwykle nie jest to objaw uszkodzenia, ale użycia zbyt pieniącego proszku albo zbyt dużej ilości detergentu. Po usunięciu nadmiernej ilości piany, pralka będzie kontynuować dalszą pracę.” Po wszystkim okazało się, że mama przypadkowo zapodała za dużo czegoś tam do prania i faktycznie było dużo piany. Teraz pralka z elektronicznym programatorem to kawał dużej i ciężkiej „mądrej” bestii. To nie to co programator mechaniczny. Elektronika nie wybacza, bo jak już zostanie wybrany jakiś program to on musi przejść i nie ma zmiłuj się jak nie chce się wirować a zostało ono wybrane i zatwierdzone przed startem prania. Podejrzewam jednak, że taki elektroniczny programator będzie trwalszy od zwykłego, ale to zweryfikuje życie. Nierzadko jednak pewne zabezpieczenia elektroniczne potrafią nam nieźle umilić życie.Reszta dnia przebiegła mi bardzo spokojnie w rodzinnym gronie tak, że nie zrobiłem nic tego dnia produktywnego. Jutro jednak pora wziąć się za coś.

sobota, 10 marca 2012

Życiowy rekord w spaniu

Wczoraj byłem niesamowicie wymęczony, a to dlatego, że spałem tylko 3 godziny 20 minut. Póki co to jest mój rekord życiowy. Wszystko się zaczęło od szukania „nowych” płyt zespołu Smokie, których to twórczość mam teraz na tapecie i z tak błahego powodu zarwałem noc. Na szczęście nie usnąłem na zajęciach w szkole mimo tego, że byłem półżywy. Krótkie drzemki w pociągu lekko zregenerowały mój organizm. Po powrocie do domu stoczyłem zwycięską walkę ze snem, i nie cheatowałem piciem mocnej kawy. Akurat miałem zaplanowane zregenerowanie takiego oto włącznika komputera:


Po 8 latach działania jest już prawie na wykończeniu i strasznie mnie denerwuje fakt, że nie za każdym razem mój komputer się załącza i problemem też jest wybudzenie go ze stanu uśpienia. Póki co problem ogarnąłem w 100% przywracając go do działania środkami typu kontakt, ale i tak w międzyczasie kupię taki nowy i będzie w pogotowiu czekał na wymianę. Dzisiaj jeszcze miałem chęć na dalsze zgłębianie tajników programu Eagle, ale niestety sił brak. Jutro koniecznie nauczę się tej edycji elementów bibliotecznych i będę mógł zacząć projektować i płytki na pracę dyplomową jak i dwie wersje stereodekodera o których już wspominałem.
Siedząc w pociągu zaczęło mi się nudzić, a oto efekt nudy:


Panorama Elfa ze środka.   

środa, 7 marca 2012

PCB czyli zabawa z technikum powróciła

Miałem nadzieję, że zmobilizuje się do częstszych wpisów na blogu jednak lenistwo wzięło górę. Od ostatniej mojej tu wizyty zdarzyło mi się jednej niedzieli zrobić 107,3 kilometrów, by w sobotę za tydzień strzelić 37,2  kilometra, swoją drogą pozdrawiam miłego pana zjeżdżającego z katowickiego ronda z wewnętrznego pasa. Już raz taki cwaniak zdążył przede mną na rondzie w Dąbrowie Górniczej, ale jak wszyscy wiemy zawsze jest do trzech razy sztuka. Kolejnym razem to ja będę szybszy i urwę jak trzeba. Dawno takich dużych odległości nie miałem okazji pokonywać jednego dnia. Ostatnimi czasy ćwiczę tworzenie płytek PCB (u nas na politechnice to nazywa się PBC, widocznie jakaś nowa technologia pewnie z NASA ) początkowo Protel99SE, ale to zbyt masochistyczny program by cokolwiek w nim robić, sam kreator tworzenia płytki PCB niszczy psychikę. Ja co prawda mam do dyspozycji zestaw lekcji z Elektroniki dla Wszystkich. Zabawnie nazywa się ten poradnik, a mianowicie „Spotkania z Protelem”. Po czterech „spotkaniach” przedarłem się dopiero do edycji elementów bibliotecznych, więc niezbyt są one przyjemne skoro tyle czasu mi na to schodzi, albo ja jestem tępym uczniem. Na ostatnim semestrze wreszcie pojawił się ciekawy przedmiot: projektowanie obwodów pcb i na nim będę miał styczność z Eagle. Wyprzedzając program na zajęciach w weekend siadłem by zobaczyć co się z czym je. Na poznaniu ogólnie zarysu projektowania zeszła mi cała sobota, ale nie byłbym sobą gdybym nie skorzystał z dodatkowej funkcji Eagle czyli możliwości generowania plików, które jest w stanie zrenderować Pov – Ray. Wszystko fajnie wyglądało do momentu w którym zobaczyłem moją płytkę bez kondensatorów elektrolitycznych. Myślałem, że to jakaś błahostka, ale zajęło mi 3 godziny rozwikłanie tej zagadki i uradowany tym faktem po trzeciej w nocy mogłem się spokojnie położyć spać. Liczę , że w kolejną sobotę ogarnę temat edycji elementów bibliotecznych. Przyda mi się znajomość Eagle w mojej pracy dyplomowej, która w pewnej części będzie wykonana praktycznie. Przy okazji nauki obsługi programu wykonam w wolnym czasie stereodekoder do mojego Radmora 5102T w dwóch wersjach z dekoderami stereo opartymi na układzie UL1621 i na LA3410. Później jeśli wprawię się lepiej w Protelu99SE, przeniosę te oba projekty do niego, ale to już dla czystej zabawy.
Na deser wrzucam kilka screenów z Programu Protel99SE:



Jeden jedyny screen z Eagle wspomaganego Pov – Rayem:


Po zrobieniu wizualizacji płytki w Eagle jestem pod wrażeniem możliwości programu Pov – Ray, który "waży" niespełna 12 MB, ale potrafi tworzyć obrazy zapierające dech w piersiach, tak realistyczne, że brak słów. Jest to moja pierwsza styczność z tym programem, ale na pewno nie ostatnia.  

czwartek, 23 lutego 2012

Sesja i po sesji

Kilka dni temu zakończyłem sesję na dobre. Ostatni wpis miał miejsce 16 lutego i udało mi się szczęśliwie ten etap zamknąć w czasie przerwy międzysemestralnej. W porównaniu z pierwszym semestrem wlokącym się w nieskończoność, ten minął szybko i w miarę przyjemnie. Teraz czeka mnie trzeci już ostatni semestr i przygoda na studiach dobiegnie końca. Po malutku mogę już myśleć nad kolejnym eventem jakim będzie szukanie pracy, ale póki co jeszcze mam cztery miesiące laby. Podczas tak długiej przerwy w robieniu wpisów spotkało mnie kilka ciekawych sytuacji. Jednią z nich było nieoczekiwane zejście powietrza z lewego przedniego koła w samochodzie i miałem okazję pierwszy raz w życiu własnymi rękami założyć koło zapasowe. Już od jakiegoś czasu nie podobał mi się gumowy zaworek w kole, aż nagle zeszło mi przez niego powietrze do zera. Przy okazji wymiany koła spotkał mnie peszek i zdjęte koło z moją pomocą przewróciło się na nieopodal leżący kołpak łamiąc go doszczętnie. Miałem 50% szans, że koło przewróci się na kołpak, ale pokarało mnie za przeklniecie w chwili gdy zobaczyłem pustą oponę nie powstrzymałem się od magicznego słowa na k. Po kilku dniach w wolnym czasie udałem się do mechanika, zaworek wymieniłem i wszystko od tego momentu gra i buczy. Nauczony na tej przygodzie przy wymianie opon na letnie polecą trzy pozostałe zaworki, bo wątpię by były wymieniane od 16 lat chociaż raz. Praktycznie ta przygoda to było nic, najlepsze dopiero miało mnie spotkać. Pewnego razu zdarzyło mi się dość późno wrócić z Częstochowy, zdawałem sobie sprawę, że do mnie o tej godzinie nie ma bezpośrednio autobusu, ale byłem pewien na 100%, że do miejscowości obok gdzie miałbym do przejścia około 2,03 km co zajmuje średnio 24 minuty jedzie jakiś autobus. Życie jednak zweryfikowało, że nic z tych rzeczy. Co za kraj godzina 23:11 i nie ma czym wrócić do domu z miasta. Jak żyję nie miałem okazji przespacerować się taki ładny kawałek. Kiedyś musiał być pierwszy raz i strzeliłem sobie 8, 32 km w około 1 godzinę 44 minuty. Tutaj przedstawiam mapkę mojego spacerku:

Później tak mnie wędrówka wyssała, że zamiast siedzieć w nocy na kompie usnąłem jak dziecko momentalnie po umyciu się. Podczas tej podróży będąc w około połowie drogi zauważyłem jak facet przechodząc przez pasy ciągnie za sobą kobietę wchodząc niemal pod nadjeżdżający samochód . Pani krzyczy „puść mnie słyszysz” , dalej na chodniku krzyczy to samo i dodatkowo zaczyna tego faceta okładać torebką, w międzyczasie zatrzymuje się jakiś samochód , widzę że facet ma uchylone okno i przygląda się na sytuację, ja podchodzę grzecznie pytam " przepraszam jest jakiś problem ?". Agresywny pan spogląda na mnie, ale zapewne był zbyt pijany by cokolwiek z siebie wydusić. Po chwili kobieta odpowiada " nie to mój mąż". Pomyślałem ok skoro nie chce pani pomocy to spadam i poszedłem dalej w kierunku domu. W oddali słyszałem jak ona dalej krzyczała " puść mnie słyszysz ". Przyznam szczerze, że nie rozumiem kobiet. Skoro nie ma żadnego problemu to w takim razie po co się drzeć w nocy za piętnaście dwunasta na ulicy?. Dla mnie cała sytuacja bardzo dziwnie na ulicy wyglądała. Czym w takim razie kierują się kobiety przy wyborze partnera by dać się tak traktować na ulicy, bo pan i władca chwycił i nie puści, gdzie szacunek do samej siebie? Dla mnie to jest poniżej krytyki. Jak można się dawać tak traktować jak typowe ścierwo, jak czyjaś własność? Zapewne kobiety pociągają tacy niegrzeczni chłopcy, bo są oni tacy męscy. Jeśli jednak kobiety uwielbiają jak używa się wobec nich siły, a może i nawet bije to ich sprawa. To był kolejny w moim życiu dowód na potwierdzenie teorii, że facet powinien być takim typowym cwaniakiem, lekko chamskim wobec płci przeciwnej, bo w przeciwnym razie jest z miejsca na pozycji straconej. Podejrzewam, że kobiety, które to przeczytają oburzą się, że tak nie jest my chcemy miłych itp., ale jakich drogie panie wybieracie? Czy aby na pewno takich jak mówicie? W kobiecej logice jeśli takowa istnieje jest duża rozbieżność między tym co panie mówią, robią, a chcą. Dużo razy rozmawiając z kobietą mam wrażenie, że ma ona w sobie jak nosiciele z Gwiezdnych Wrót pasożyta zwanego Goa’uld, który steruje pośrednio nią samą, stąd to niezdecydowanie , często używanie słowa nie wiem, musze się zastanowić, nagła nielogiczna zmiana decyzji pod wpływem chwili itp. Może dzisiaj nie będę już nic więcej pisał, bo za te z lekka szowinistyczne stwierdzenia kobiety spalą mnie na stosie. Na sam koniec dorzucam jeszcze ciepły, bo nie dawno sfotografowany nasz wydziałowy telewizorek: