Siedzę sam w
przedziale i wracam do domu, więc znalazła się okazja by coś napisać. Akurat
wracam do domu "zieloną zemstą" KŚ. Są to wypożyczone czeskie składy
klasy drugiej. Główną bolączką tych wagonów są zacinające się drzwi.
Podejrzewam, że posiadają elektromagnetyczne zabezpieczenie, które uniemożliwia
otwarcie drzwi w czasie jazdy, a wskutek ich wieku zabezpieczenie to nie zawsze
pozwala otworzyć drzwi na stacji, więc zagadką jest gdzie się wysiądzie. Może
być tak, że zaplanowana podróż lekko się przedłuży i nic nas to nie będzie
kosztowało. I nie jest to fantastyczne? :D Sam jestem ciekawy czy uda mi się
wysiąść na stacji Będzin Miasto. Te emocje i zaskoczenie jeśli drzwi nie drgną,
to trzeba przeżyć. Po części można na taki stan rzeczy zaradzić siadając w
pierwszym wagonie, ale ja jako facet sam sobie wyznaczam ścieżki i nie siadam w
wagonie za lokomotywą. Pierwszym powodem jest to, że w razie wypadku pierwszy
wagon za lokomotywą zostanie sprasowany jak konserwa, a drugim to że co to za
facet który drzwi nie umie otworzyć samemu i wysiada tylko dlatego pierwszym
wagonem żeby mu konduktor drzwi otworzył. Nasz trener powiedziałby na to tak
" o gołębiarz" i pokazał palcami o takie małe masz jaja :D Tyle na
temat kolejnictwa dzisiaj.
Co do
dzisiejszego dnia to już myślałem, że nie będę miał laboratorii z diagnostyki
układów elektronicznych, ale na domiar złego miałem. Teraz magiczna chwila
wysiadania, czy aby na pewno na tej stacji :D
Przy
wysiadaniu dowiedziałem się od Pana konduktora, że zabezpieczenie drzwi przed
otwarciem w czasie jazdy wyłącza się dopiero jak cały skład zwolni do prędkości
poniżej 5km/h. Ciekawa uwaga, teraz już
wiem, ze nie ma co próbować wcześniej póki pociąg nie stanie.
Wracając do
laboratorii które dzisiaj miałem to męczą mnie one zwłaszcza jak „ za karę”
mamy robić pomiar napięcia oscyloskopem. Wiem, że ma to na celu zaznajomienie
nas ze sprzętem, ale w gruncie rzeczy potrafi to wymęczyć. Samo patrzenie już
mnie osłabia. Przy analogowym odczyt jest banalny, ale trzeba odczytać sobie
zakres i liczyć poszczególne kratki. Dzisiaj mieliśmy okazje obcować z wersją
cyfrową oscyloskopu. Wizualnie fajnie wygląda, tyle świecących przycisków jak
na stacji kosmicznej i mimo niepadającego śniegu te kolorowe lampki oscyloskopu
stworzyły niepowtarzalną świąteczną atmosferę niczym choinka. Jeśli chodzi o pomiary, to jeszcze bardziej jest to
uciążliwe gdy się nie przeczyta instrukcji bo wersja cyfrowa nie wybacza. Lecz
z drugiej strony nie trzeba liczyć kratek bo wszystko wyświetla na ekranie.
Akurat my zaczęliśmy dzisiaj wykonywać laborkę dopiero po godzinie od rozpoczęcia
zajęć. Na to wszystko złożyły się problemy
z zasilaczem, który stabilizował jako tako, ale nie wystarczająco. Ciągłe
przepinanie kabelków zabawy co nie miara. Okazało się przy okazji, że jedna z
sond do oscyloskopu jest uszkodzona. Chyba zacznę po kryjomu nosić swój
multimetr i tak będziemy robić pomiary. Przypomina mi się pewne hasło
powieszone u nas przed dziekanatem, a jest ono adekwatne do naszych laboratorii. Brzmi ono następująco:
Hahahaha kiedyś będziemy wspominać te zajęcia z łezką w oku :D
OdpowiedzUsuńZajęcia jak zajęcia, ale prowadzący to magik. Praktycznie nie ma z czego robić laborek, a my robimy :D
OdpowiedzUsuń