Po powrocie z poniedziałkowych zajęć okazało się, że już mamy święta, więc korzystając z wolnego wtorku opanowywałem programy multimedialne, a zwłaszcza te odpowiedzialne za edycję muzyki. Wczoraj o tym nie wspominałem, ale nadszedł czas wymiany pasków w samochodzie i w poniedziałek odwiozłem samochód do mechanika. Do wymiany poszły wszystkie paski, napinacze, pompa wody i płyn chłodniczy. Dzisiaj dopiero go odebrałem i z tej okazji trzeba było wcześnie jak na mnie wstać, bo o 8. Zwykle nie lubię jeździć do mechanika tylko i wyłącznie ze względu na to, że ma on warsztat w tak niewygodnym miejscu na górce, że później ciężko się wyjeżdża. Cała zabawa polega na tym, że zwykle nie ma gdzie się obrócić i muszę zjeżdżać tyłem z góry. Chyba nigdy nie polubię jeżdżenia na wstecznym. Jak przychodzi sezon zmiany opon to wiem, że choć nie przepadam, za jeżdżeniem tam to jednak muszę. Zostawiając samochód zaparkowałem go tyłem i pomyślałem, że przyjadę i tak samo będzie stał, ale to byłoby za fajnie.Stał oczywiście jako 3 w kolejce do wyjazdu z garażu. Nakręciłem się dzisiaj bez wspomagania, którego mój opel nie ma. Kiedyś warsztat był w innym miejscu równie trudnym do wyjechania i myślałem, że zmiana miejsca warsztatu poskutkuje polepszeniem warunków dojazdowych, ale nic z tych rzeczy. Mimo tego, że mam dwa lata prawo jazdy, nie przejechałem wystarczająco dużo kilometrów by super jeździć. Cały czas mam problemy z parkowaniem, ale może dlatego, że jestem perfekcjonistą. Ogólnie będąc krytycznym wobec siebie za całokształt jeżdżenia mogę sobie postawić 3 z małym minusem. Jeszcze nigdy nie zdarzyło by prosić kogoś o pomoc, bo nie umiem wyjechać. Jestem jakby nie było facetem, a taki typ jak ja nie poddaje się i nie zna słowa nie umiem. Jedyną moją zaletą jako kierowcy jest podzielna uwaga, a wada nadmierna nerwowość. Najbardziej denerwującym czynnikiem jest to jak ktoś jedzie i rozmawia przez telefon myśląc o wszystkim tylko nie o prowadzeniu samochodu, a zwykle tak mają mężczyźni. To tyle na temat moich umiejętności poruszania się.
Wspominając temat o nagrywaniu na magnetofon wczoraj w wannie wymyśliłem na to receptę. Postaram się kupić puste szpule i zastosować nową taśmę, ale taką do magnetowidu. Problem tylko będzie jeden, że trzeba ja przeciąć na pół. Kolejną trudnością może być to, że taśma ta jest bardziej wiotka od standardowej do magnetofonu, a w związku z tym istnieje prawdopodobieństwo jej wciąganie przez magnetofon. Tak czy inaczej warto chociaż spróbować, a może efekty będą zadowalające.
0 komentarze:
Prześlij komentarz