poniedziałek, 12 grudnia 2011

Zrób coś z niczego czyli komputer z odzysku



Od kilku dni nic nie pisałem, bo znów brak czasu połączony z lenistwem. Pochłonięty byłem w tym czasie składaniem komputera z tego co mi leżało w szafkach. Miałem do dyspozycji:
płytę MSI 865PE NEO2 MS-6728 VER:1,
2 GB pamięci RAM Kingston w DDR
GF440MX
dysk twardy Maxtor 80GB
zasilacz Codegen 350 Wat Jako, że nie miałem do tego obudowy zaopatrzyłem się od razu w zawierającą zasilacz 300 Watowy Fortrona. Muszę powiedzieć, że używając markowego zasilacza ma się ten komfort, że posiada on jak zabezpieczenia takie jak antyprzepięciowe, antyprzeciążeniowe, przeciwzwarciowe to mimo wszystko jeśli coś pójdzie nie tak to w większości przypadków pójdzie cały komputer, ale przynajmniej ja mam ten komfort psychiczny, że głównym zabezpieczeniem nie jest módl się, abym się nie spalił jak w Codegenie. Wracając do sedna sprawy to widocznie uwielbiam utrudniać sobie życie. Po wyczyszczeniu wszystkiego i podłączeniu wyjąłem pamięć Ram, której to już nie włożyłem. Sam nie wiem co za zaciemnienie umysłu mnie spotkało. Po próbach, które nie mogły wypaść pozytywnie doszedłem do wniosku, że płyta padła. Trochę byłem tym z szokowany tym bardziej, że obchodziłem się z nią jak z jajkiem, odpowiednio przechowywałem. W takim wypadku wybrałem się na giełdę do Katowic i kupiłem płytę kolejną, ale na domiar złego dopiero w domu zauważyłem, „dogorywający” kondensator przy złączu AGP. Zaciemnienie umysłu minęło mi w sobotę i „nową” płytę uruchomiłem bez problemu, analogicznie nie odpuściłem jak zwykle zabrałem się za moją starą i cud płyta MSI ruszyła. Wobec tego w niedzielę znowu musiałem wstać rano, choć tego nie lubię i jechać kolejny raz do Katowic. Tak tylko wspomnę, że odkąd rozkopany jest terem wokół dworca nie byłem ani razu na giełdzie komputerowej, ale mogę z perspektywy czasu powiedzieć, że nie taki wilk straszny. Pozbyłem się tego „kalectwa” i w zamian wziąłem sieciówkę i „lepszą” grafikę bo GF5500 i została mi jeszcze reszta z tego interesu. Pomyślałem, a co tam wejdę w nowy rok z długami i ciach kupiłem ruter. Czeka mnie jeszcze jego konfiguracja co jest dla mnie zupełną nowością, co nie znaczy, że sprawi mi to jakiś problem, bo w teorii wiem o co kaman, ale wiem też, że między teorią , a praktyką jest przepaść głęboka jak Rów Mariański. Dzisiaj złożyłem ten komputer, przetestowałem, niestety nie obyło się bez problemów. Przy próbie instalacji Windows 7 powitał mnie taki oto komunikat: "Error Code 5 - can not boot from disk", więc spróbowałem instalator odpalić z wcześniej przygotowanego do tego celu pendriva, ale też bez rezultatu. Pomyślałem „ co co kaman” i wziąłem problem sposobem. Instalator Windows Xp bezproblemowo ruszył z płyty, więc po zainstalowaniu xp-ka uruchomiłem tą samą płytę, która nie chciała się zbootować i zainstalowałem „siódemkę”. W ten sposób udało mi się zrobić i tak jak chciałem. Uwielbiam rozwiązywać różnego rodzaju problemu i komunikat z błędem nie dawał mi spokoju, aż znalazłem rozwiązanie tego problemu. Na komunikat z błędem "CDBOOT: Cannot boot from CD/DVD: Code 5" narażone na to są przede wszystkim komputery ze starszymi płytami głównymi firmy "AsRock" lub "MSI". Przyczyną takiego błędu jest niekompatybilność między Boot Sectorem tych płyt głównych z tym wykorzystywanym przez firmę Microsoft w systemie Windows 7. Problem można w prosty sposób obejść wyciągając interesujący nas Boot Sector z systemu Windows Vista i zaaplikować go do utworzonej przez nas płyty z systemem Windows 7. Jest to prostszy sposób, który widziałem na kilku forach opisany, a że ja lubię przecierać szlaki i nie dysponuję Windowsem Vistą, spróbuję opcji numer dwa. Użyję do tego celu programu vLite w którym to jest odpowiedni plik „boot.ini” i on również powinien nadać się do utworzenia płyty z W7 bootowalnej na starszych płytach głównych. W kolejnych wpisach postaram się krok po kroku opisać tą drugą metodę. Ciekawi mnie czy i ona się powiedzie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz